piątek, 8 listopada 2013

Kinowy fotel czy własna kanapa - gdzie lepiej oglądać filmy? - cz. II

Kinowy fotel czy własna kanapa
Gdzie najlepiej ogląda się filmy? Przed tygodniem, w pierwszej części tekstu, poruszyłem ten temat i omówiłem cztery kluczowe różnice w oglądaniu filmu w domu i w kinie (link do artykułu). Dziś nadszedł czas na dalszy ciąg rozważań i ostateczne ustalenie odpowiedzi na arcyważne pytanie: kinowy fotel czy własna kanapa?

Gdy byłem młodszy zawsze starałem się siedzieć na miejscu w sali kinowej punktualnie o godzinie, która widniała na bilecie. Wiedziałem, że wcześniejsze przyjście do kina będzie oznaczać, że przed właściwym seansem dane mi będzie obejrzeć kilka mniej lub bardziej ciekawych zwiastunów filmowych. Za każdym razem oznaczało to dodatkową frajdę i wprowadzało mnie to w kinowy klimat. Niestety, te czasy odeszły. Dziś idąc do kina na półtora godzinny film musisz się liczyć z tym, że z sali wyjdziesz po dwóch godzinach - i to ta optymistyczna prognoza. Skąd te dodatkowe 30 minut? Jest to czas, jaki kino wspaniałomyślnie oddaje nam do dyspozycji w celu zapoznania się z aktualnymi reklamami żelów intymnych, tamponów, operatorów telefonicznych i innych ciekawych usług. Niektóre puszczają nawet dwukrotnie! Żeby oddać kinom honor, w trakcie bloku reklamowego wciąż pojawiają się zwiastuny filmowe, jak dawniej. Cztery, góra pięć. Nieporównywalnie mniej niż reklam. Ich ilość skutecznie zniechęca do chodzenia na kinowe seanse. Można oczywiście zbojkotować reklamy (i zwiastuny :( ) i celowo spóźnić się 20 minut, jednak zawsze istnieje ta niewielka szansa, że akurat tym razem blok reklamowy będzie krótszy. Albo w ogóle go nie będzie (sic!). Wtedy początek filmu będziesz musiał obejrzeć sobie w TV, dwa lata po premierze.

Kinowy fotel czy własna kanapaOrganizując seans w domu, na własnej kanapie, film trwający półtorej godziny skończy się po dokładnie półtorej godziny! Ok, powiesz, ale rezygnując z kina rezygnuję ze zwiastunów i całej tej kinowej otoczki. Ja odpowiem: niekoniecznie. W dzisiejszych czasach i przy obecnej technologii możesz samemu przygotować sobie wprowadzenie do kinowego klimatu. Jeśli masz telewizor z możliwością podłączenia do niego laptopa albo bezpośrednio internetu, to zapowiedzi filmowe czekają (np. tu).

Własna kanapa zapewnia jeszcze jeden, kolejny komfort. Kontrolę. W domu Ty jesteś Panem i Władcą. Masz ochotę na przerwę? Wystarczy jeden ruch palcem by spauzować film. Chciałbyś obejrzeć którąś  ze scen jeszcze raz? Wystarczą dwa przyciski. Nie umknie Ci żaden fragment. Z kolei w kinowym fotelu masz kontrolę jedynie nad tym, ile coli w siebie wlejesz podczas seansu i jak długo potem wytrzymasz, nim będziesz zmuszony pobiec do toalety. Jeśli niewystarczająco długo, to musisz się liczyć z tym, że przegapisz parę scen.

Mamy więc trzy cechy przemawiające za kinem i drugie tyle za domem. Na tym można by zakończyć spór i zwolennicy jednej i drugiej formy oglądania filmów byliby usatysfakcjonowani. Jednak dusza naukowca zmusza mnie do sięgnięcia po jeszcze jeden, rozstrzygający aspekt. Jaki? Jak to mawiał jeden z moich wykładowców: "Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę". Wybierając się do kina z bliską osobą trzeba liczyć się z tym, że Twój portfel uszczupli się o koszt dwóch biletów, popcornu, napojów i może jeszcze innych łakoci - w sumie dające równowartość jednej dniówki dla większości społeczeństwa. Wybierając własną kanapę koszt jest niski.

Podsumowując w starciu kino kontra dom wynik wygląda następująco:
Kinowy fotel 3
:   4 Własna kanapa
·         Klimat,
·         Nowości,
·         Efekty,
·         Reklamy,
·         Kontrola,
·         Hałas,
·         Koszt,

Zwycięzca:
Własna kanapa
Jednak! Ciężko oprzeć się wrażeniu, że coś pominąłem. Coś tak istotnego, że wynik powyższej konfrontacji schodzi na drugi plan. Myśl banalna jak deszcz, a jednak... może nie ważne jest miejsce, gdzie oglądamy film. Ważne z kim go oglądamy. Pozdrawiam serdecznie!

Kinowy fotel czy własna kanapaKinowy fotel czy własna kanapa
źródło: flickr.com
                                        

4 komentarze:

  1. nic nie zastąpi klimatu oglądania filmu w kinie, poza tym efekty i wielki ekran chyba tylko dobijają konkurencję, a rozpraszlność w domu potwierdza przewagę kina. Nie wspominając już o tym, że w domu ogląda się reklamy z przerwami na części filmu :)

    Pozdrawiam :D
    Pasym.

    pasympisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "w domu ogląda się reklamy z przerwami na części filmu"
      Tylko pod warunkiem, że oglądasz film w TV - a nie kopie na Blu-Ray czy tam DVD z wypożyczalni. Albo innego źródła.

      Usuń
  2. Nie mogę się zgodzić z twoim podsumowaniem Panie Kwiatkowski. Kino zawsze będzie tym miejscem gdzie człowiek może oderwać się od świata zewnętrznego nawet oglądając reklamy. Ten kinowy "klimat" jak go nazywasz to nic innego jak czar minionych, dziecięcych lat, który powraca za każdym razem kiedy przed projekcja przygasają światła. Któż z nas nie chodził z rodzicami na "poranki". Co prawda reklam nie było aż tyle i bardziej liczyły się właśnie zapowiedzi filmowe ponieważ to one gwarantowały że ludzie wrócą na kolejny seans do kina. Jednak czasy się zmieniają kino musi konkurować z internetem i telewizją. Nic na to nie poradzimy, ponad to śmiem twierdzić że kino z jedna salą kinową nie poradziło by sobie w naszych czasach, tak więc powstają olbrzymie multipleksy gdzie puszczają nam reklamy jak w telewizorze ale dzięki temu mamy gdzie pójść i obejrzeć film. No dobra ale rozgadałem się... chodzi mi o to że ten wspomniany wcześniej klimat/czar sali kinowej rekompensuje po stokroć czas stracony na reklamach. Przecież idąc do kina spodziewamy się że puszczą nam maraton reklam przed filmem więc nie udawajmy zaskoczonych, tak już musi być. Jak pisałem wcześniej oglądanie filmu w domowym zaciszu daje nam tak na prawdę wyżej wspomniana kontrolę nad seansem oraz poczucie intymności ale i ortodoksyjni fani kina potrafią wprowadzić sie w ten stan przy pełnej sali kinowej. Moim skromnym zdaniem kino tradycyjne i domowe można ustawić na równi choć zawsze znajdzie sie ktoś kto znajdzie plus na korzyść jednego lub drugiego. reasumując ja postawił bym pytanie inaczej Idziemy do kina czy na film... ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie sam końcowy rezultat powyższej konfrontacji nie jest ważny, zupełnie jak wynik meczu towarzyskiego. Przyjąłem, że każda cecha na plus czy na minus ma tę samą wagę - a przecież tak w rzeczywistości nie jest. Ważniejsze dla mnie było ukazanie plusów i minusów wynikających z oglądania filmów w jednym i drugim środowisku i wydaje mi się, że z tego zadanie się wywiązałem. I znów posługując się piłkarską alegorią, tutaj te 4:3 nie oddaje poziomu i stylu gry obu zespołów. Każdy sam wyciągnie z tego tekstu to, co dla niego ma większe znaczenie i na tej podstawie dokona wyboru.

      Bardzo podoba mi się Twoja uwaga na koniec komentarza, żałuję że sam o tym nie pomyślałem w tej sposób. "Idziemy do kina czy na film?" Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń